poniedziałek, 15 lipca 2013

15 lipca 2013 roku - Gómez-Day

Piłkarska Florencja oszalała. Mario Gómez oficjalnie zamienił dziś Bawarię na serce Toskanii. Fiorentina za napastnika reprezentacji Niemiec przeleje na konto monachijskiego Bayernu 16 milionów euro płatne w czterech ratach a sam Gómez zarabiać ma ok. 4,5 miliona euro za sezon. Już dawno Viola nie mogła sobie pozwolić na tego typu operację podczas mercato. Na transfer tyleż kosztowny, co prestiżowy. Gómez to bez wątpienia czołówka pośród "9" na świecie. Ubiegły sezon był w wykonaniu Bayernu kosmiczny. Dominacja na wszystkich trzech frontach okraszona zdemolowaniem Barcelony w półfinale Champions League. Mający hiszpańskie korzenie napastnik przegrywał często rywalizację z Mandzukicem, lecz - o ironio - to właśnie w ubiegłym sezonie do zdobycia gola potrzebował najmniej czasu w karierze. Biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki - zarówno Bundesligę, Puchar Niemiec jak i Champions League - umieszczał piłkę w siatce rywali średnio co 67 minut. 

Biorąc pod uwagę umiejętności Gómeza dziwić może stosunkowo niska cena odstępnego zapłacona przez Fiorentinę oraz - przy całym szacunku dla tego klubu - kierunek obrany przez snajpera. Nie jest wszak tajemnicą, że klasycznej "9" szukają zespoły bardziej renomowane i dysponujące większymi środkami finansowymi ku temu, by realizować swe ambicje. Dość powiedzieć, że jutro badania w Paryżu przejdzie Edinson Cavani, za którego Napoli dostać ma 63 miliony euro. Tymczasem Viola zgarnia SuperMario nie grając nawet w Champions League! Dlaczego zatem zdecydował się był Gómez na Florencję? Zapytany o to na konferencji prasowej odparł, że stolica Toskanii to wspaniałe miejsce do życia, urokliwe miasto, w którym będzie czuł się szczęśliwy. O to oczywiście zadbają również rozentuzjazmowani tifosi, którzy licznie stawili się dziś na stadionie Artemio Franchi. Włoskie media donoszą o liczbie 25 tys. kibiców. Wiadome jest, że władze klubu musiały otwierać dodatkowe trybuny, m.in. tę przeznaczoną podczas meczów dla gości. Nie bez znaczenia były sylwetki trenerów - Vincenzo Montelli oraz Josepa Guardioli. Pierwszy wyjaśnił Niemcowi, na czym polega projekt, jakie są cele i ambicje klubu. Drugi zachęcił Gómeza opowiadając mu - zgodnie z prawdą zresztą - o interesującej wizji klubu i ofensywnym sznycie zespołu.

Przyjście, byłego już, napastnika Bayernu prawdopodobnie zbiegnie się z odejście największej dotychczas gwiazdy Violi - Stevana Jovetica. Prezes Della Valle liczył się z takim obrotem spraw, rzecz jasna, wobec czego nie jest to wielkie zaskoczenie. O wytransferowaniu Czarnogórca mówiło się głośno od jakiegoś czasu. Andrea Della Valle musiał teraz ugrać jak najwięcej się da. Swój cel zrealizował - za Jovetica dostanie gotówkę oraz, co było równie ważne, nie odda go Juventusowi. Między Turynem i Florencją relacje są trudne od czasu przejęcia przez Bianconerich Dimitara Berbatowa lecącego wówczas podpisać kontrakt z Fiołkami. Odejście JoJo nie zmienia jednak w żadnym stopniu ambicji florenckiego klubu. Z przodu nadal prezentuje się on bowiem okazale. Wszystko wskazuje na to, że w klubie zostanie Adem Ljajic, który pod okiem Montelli rozwinął się na tyle, że długimi tygodniami nieodczuwalna była absencja kontuzjowanego Jovetica. Do zdrowia wraca Giuseppe Rossi a na Artemio Franchi jest przecież jeszcze Juan Cuadrado wspierany tegorocznymi nabytkami: Joaquinem Sánchezem oraz Oleksandrem Yakovenko. W całym tym projekcie brakowało "9" z prawdziwego zdarzenia. Dziś kontrakt podpisał Gómez. Jeśli ktoś przed rokiem nie dawał Fiorentinie szans na dobicie do czołówki, teraz z pewnością nie popełni tego błędu. Napoli i Milan muszą się mieć na baczności.

sobota, 13 lipca 2013

Nowa fala włoskiej myśli szkoleniowej

Najlepsi włoscy szkoleniowcy pracują dziś z dala od Półwyspu Apenińskiego. Carlo Ancelotti po opuszczeniu Lombardii, zwiedził już Londyn i Paryż - gdzie zdobywał tytuły mistrzowskie - a teraz przygotowuje się do rozpoczęcia przygody w Madrycie. Fabio Capello - po rocznej przygodzie w stolicy Hiszpanii właśnie oraz pracy w roli selekcjonera reprezentacji Anglii - pracuje w Rosji. Na wschodzie Europy od jakiegoś czasu też siedzi Luciano Spalletti, który bije się o kolejne trofea prowadząc Zenit. Marcello Lippi, niczym Marco Polo przed laty, dotarł do Chin, zaś Alberto Zaccheroni pracuje z zespołem narodowym Japonii. Skoro najlepsi wyjeżdżają, ktoś musi zapełniać pustkę na krajowym rynku.

Giovani Galli, Antonio Benarrivo, Fabio Cannavaro, Paolo Negro,  Marco Materazzi, Massimo Oddo, Gianluca Zambrotta, Fabio Grosso, , Ivan Juric, Hernan Crespo i Filippo Inzaghi.Te nazwiska to nie skład drużyny oldbojów Serie A, lecz lista wybranych przeze mnie adeptów, którzy 5 lipca zdali egzaminy na stopień Master organizowane w Coverciano przez włoską federację. Wśród szczęśliwców aż sześciu mistrzów świata z niemieckich boisk w 2006 roku. Kursanci musieli wykazać się wiedzą praktyczną, biorąc udział w zajęciach Fiorentiny, Interu oraz Parmy. Następnie uczestniczyli w seminarium w Nyonie, gdzie swoją wiedzą - jako przedstawiciele włoskiej katedry - dzielili się selekcjoner reprezentacji Cesare Prandelli, opiekun Milanu Massimiliano Allegri, szkoleniowiec Zenitu St. Petersburg Luciano Spalletti. Na temat wartości grupy i jej zarządzania przemawiał zaś pan Ettore Messina - trener koszykarzy CSKA Moskwa, w przeszłości prowadzący również reprezentację Włoch w tymże sporcie. Trenerzy, którzy zdali parę dni temu egzaminy nie są jednak jedynymi. We włoskim futbolu już teraz pracuje kilka nazwisk, które kojarzyć Państwo mogą z czasów, gdy uganiali się za futbolówką.

Pippo Inzaghi do niedawna czaił się na linii spalonego. Dziś zakłada elegancki garnitur a młodzi adepci zwracają się do niego per Mister - tak bowiem tytułuje się trenerów. My mówimy "panie trenerze", Włosi mówią "mister". W sezonie 2012/13 Inzaghiemu powierzono zespół Allievi Nazionali. W tym miejscu warto wyjaśnić, jak zorganizowane są rozgrywki w tej kategorii wiekowej. Udział biorą drużyny klubów z Serie A oraz B. Dzielone są one na trzy grupy, po 14 zespołów każda, według klucza geograficznego. W dwóch z nich grają zespoły z północy, w trzeciej zaś centrum Italii (Rzym, Neapol) oraz południe z Sycylią. Na koniec tej części sezonu, do fazy finałowej awansuje 8 najlepszych drużyn i tworzy się dwie grupy. 2 najlepsze ekipy z każdej grupy tworzą następnie pary półfinałowe. Faza finałowa rozgrywana jest na boiskach neutralnych, podczas gdy w fazie zasadniczej gra się w swoich miastach.

W fazie zasadniczej zespół SuperPippo rywalizował w Grupie B z m.in. Interem, Atalantą, Udinese i Chievo. Młodzi Rossoneri zajęli w niej 2. miejsce zdobywając 63 punkty w 26 meczach. 20-krotnie wygrywali oraz zaliczy po 3 porażki i remisy. Rezultat ten dał awans do fazy finałowej. Podopieczni Inzaghiego zajęli w swojej grupie 2. miejsce, ustępując miejsca Juventusowi, lecz w pokonanym polu pozostawiając młodych graczy Interu oraz Genoi. W drugiej grupie niespodziewanie odpadły dwa rzymskie kluby: Lazio oraz Roma, wyprzedzone przez Parmę oraz Empoli. I to właśnie drużyna z Toskanii pokonała Milan w półfinale, spotykając się w finale z Parmą właśnie. Praca Inzaghiego została jednak oceniona pozytywnie. Nachwalić nie mógł się go Adriano Galliani, zapewniając, że już niebawem Pippo będzie wspaniałym szkoleniowcem. Póki co, ex-snajper w dowód zaufania dostanie do prowadzenia zespół starszej kategorii wiekowej - Primaverę.

Rozgrywki Allievi Nazionali pełne są zresztą byłych piłkarzy. Filippo nie jest nie tylko jedynym ex-zawodnikiem na ławce zespołu młodzieżowego, lecz nie jest nawet jedynym Inzaghim. Pieczę nad chłopcami z Lazio sprawuje bowiem jego młodszy brat, Simone, w przeszłości również występujący na pozycji napastnika, reprezentując m.in. barwy swojego obecnego pracodawcy. Biancocelesti wygrali swoją grupę w sezonie zasadniczym. Z dorobkiem 68 punktów w 26 meczach (bilans 22-2-2) w pokonanym polu zostawili swojego lokalnego rywala, Romę oraz pozostałe liczące się na południu Włoch marki: Palermo, Catanię oraz Napoli. Mistrzem Włoch w tej kategorii wiekowej został zwycięzca Grupy A w fazie zasadniczej - Parma, która zdobywając 59 punktów (19-2-5) wyprzedziła takie marki jak Genoa, Fiorentina, Empoli, Juventus czy Torino. Następnie w fazie finałowej w pokonanym polu pozostawili, o czym już Państwo wspomniałem wcześniej, tandem z Rzymu. W półfinale ograli Juventus, by w finale pokonać Empoli 2:1. Bardzo korzystnie zaprezentowali się również w lutowym Coppa Carnevale. Wszystko to pod wodzą byłego napastnika m.in. Livorno - w barwach którego w sezonie 2004/05 zdobył koronę króla strzelców - czy Szachtara Donieck. Były napastnik po dopisaniu Scudetto Allievi Nazionali do cv otrzymał propozycję objęcia dorosłego zespołu Perugii, którą przyjął. Na pracy z młodzieżą skorzystał także opiekun Genoi, Fabio Liverani - głównie znany z gry w Lazio oraz Palermo. Mimo tego, że w fazie finałowej zajął ostatnie miejsce w swojej grupie, udało mu się przekonać Enrico Preziosiego do swojej wizji futbolu na tyle, że ten zdecydował się był powierzyć mu stery pierwszej drużyny. Jego miejsce na ławce zespołu Allievi Nazionali Grifone zastąpi go... Beppe Favalli. Il Professore, jak Favallego nazywano w czasach, gdy ten występował na włoskich boiskach, jest ledwie jednym z byłych piłkarzy Milanu, którzy od nowego sezonu czas będą spędzać pracując z młodzieżą. Rossoneri zdecydowali się wciągnąć w swoje struktury również swojego wychowanka, który zawiesił buty na kołku, Christiana Brocchiego.

Ostatnim, który przekracza rzekę i wchodzi do świata trenerów jest Gennaro Gattuso. To już jednak temat na tyle szeroki, by poruszyć go osobno.

wtorek, 9 lipca 2013

Lazio się zbroi

Sezon zakończyli zdobyciem Coppa Italia, w finale pokonując swojego lokalnego rywala - Romę. Derbów w minionych rozgrywkach nie przegrali zresztą ani razu. W listopadzie tryumfowali, 3:2. Na wiosnę remis, 1:1, choć mieli kompletnie rozbitych Giallorossich na widelcu. Prowadzili i mieli karnego. Hernanes nie raczył był jednak trafić z wapna a Roma podniosła się była wówczas. Najważniejsze zwycięstwo odniesione zostało jednak 26 maja. Dawało bowiem nie tylko radość wygranej nad rywalem, lecz również puchar. Puchar Włoch konkretnie - przepustkę do gry w Lidze Europy, wyrzucając z niej jednocześnie... Romę. 

Pięknie to wszystko wygląda, lecz sezon ligowy Lazio zakończyło dopiero na pozycji siódmej, niedającej prawa do gry w europucharach. Zdarza się - ktoś mruknie. Ano, zdarza, ale trochę pewnie pana Petkovića i zarząd rzymskiego klubu to musiało rozczarować, zważywszy na fakt, że zespół przez dużą część sezonu był na miejscach gwarantujących grę nie tylko w Lidze Europy, lecz nawet w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Do tego w rzeczonej Lidze Europy zaprezentował się najkorzystniej z włoskich klubów. Pan Petković, przybysz ze Szwajcarii. Nienauczony. Nieobeznany. Nie wiedział, że te rozgrywki "się olewa". Sympatyczny Serb "nie olał", a że kadra wąska i pełna piłkarzy, którzy bazowali na "jeżdżeniu na dupie", to i w pewnym momencie brakło pary. No brakło, ale tu dotykamy, mili Państwo, drugiego argumentu, który decydował, że zawsze Lazio oglądałem raczej niechętnie - stylu gry. Zawsze miałem w pamięci ostatni widziany mecz Biancocelestich, wahałem się - obejrzeć, nie obejrzeć - i zawsze dopadała mnie myśl "no, trzeci zespół w tabeli, zobaczmy co oni tam prezentują". Pułapka gotowa. Lazio to gra: a) Hernanes do Klose; b) Lulić i Candreva szybko i często biegają po skrzydłach. Trzech od grania, siedmiu od biegania i szarpania. Trochę jak np. Bologna, Chievo i generalnie tego kalibru zespoły. 

Czytając moje narzekania pan prezes Claudio Lotito oraz pan Igli Tare - dyrektor sportowy - zdecydowali, że tak dłużej być nie może, że zrobić coś z tym trzeba. Że należy zacząć działać na rynku. Zakasali rękawy i zadziałali. Na pierwszy ogień poszło oczywiście domknięcie dealu z Santosem, czyli sprawa - niemalże już klepniętego w zimowym okienku - Felipe Andersona. Właściwie, to tym transferem przekonano mnie, że sieć scoutingu w Lazio mogłaby nie istnieć. Wystarczy, żeby dyrektor sportowy śledził uważnie, kogo media łączą z Milanem. Felipe Anderson miał bowiem, rok temu, być kluczem do sprowadzenia Robinho. Santos w rzeczywistości nie bardzo chciał oddawać młodego pomocnika, Milan nie bardzo chciał wykładać gotówkę na stół. Nie dogadano się ostatecznie i do akcji włączyło się Lazio. Jako żywo przypomina mi to telenowelę z Hernanesem, która trwała parę ładnych okienek transferowych. Milan już o krok, już leci załatwiać do Brazylii. Ostatecznie nic nie wychodziło. I tak w kółko. Po dwóch latach czczej pisaniny włoskich mediów, Hernanesa wzięli rzymianie. Co najśmieszniejsze transfer zamknął się w kwocie około 13 milionów euro, podczas gdy pisało się, że od Milanu żądano nawet 30. Już niebawem byli potencjalni gracze Rossonerich mogą siać postrach na włoskich boiskach występując w duecie. W jasnoniebieskim trykocie, rzecz jasna.

Pisałem o Lazio, że to zespół atletów z kilkoma piłkarzami i na wyższy poziom nie wskoczy. No to co postanowił tandem Lotito-Tare? Skoro z atletami się nie da, kupujemy piłkarzy. Lucas Biglia z Anderlechtu piłkarzem stołecznej drużyny, proszę bardzo. Transfer Argentyńczyka sprawia, że spiąć będzie się musiał Cristian Ledesma, który dotychczas jako regista pozostawał bez konkurencji. O Biglii mówiło się kiedyś jako o wielkim talencie. Gdy zapytałem o niego osobę obeznaną z argentyńskim futbolem, odpowiedział, że gość ma najgorszego agenta na świecie. Co prawda najpierw załatwił mu miękkie lądowanie w europejskiej piłce, lecz później Biglia miał kłopoty z opuszczeniem Belgii. Lazio zapłaciło za niego ok. 8 milionów euro, czyli równowartość klauzuli.

Przed Lazio nadal jednak pozostało trochę drogi do przebycia, jeśli chce dobić na stałe do czołówki włoskiej kopanej. Przede wszystkim należałoby wzmocnić środek obrony oraz pomyśleć nad alternatywami na boki. Do tego Lotito powinien dorzucić również napastnika, który byłby w stanie zluzować wiekowego już Miro Klose. Do rozwiązania pozostaje również kwestia przynależności klubowej Antonio Candrevy. Bardzo dobry sezon w barwach Biancocelestich zaowocował powołaniami do reprezentacji. Podczas Pucharu Konfederacji Candreva wykorzystał słabą dyspozycję rywali, Aquilaniego i El Shaarawiego i zaprezentował się na tyle dobrze, że w trakcie turnieju wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie i zakończył imprezę jako jej największy wygrany w ekipie Squadra Azzurra. W pamięci na długo pozostanie pewnie świetny mecz przeciwko Hiszpanom w półfinale brazylijskiego turnieju. Logicznym zatem jest, że wartość jego karty poszła w górę. Sęk w tym, że jej połowa nadal jest w posiadaniu Udinese, którego prezes nie zamierza się jej pozbywać, licząc że cena może jeszcze podskoczyć. Trudno zresztą odmówić prezesowi Pozzo głowy do interesów.

Marchetti; Konko, Cana, Biava, Radu; Biglia; Candreva, Hernanes, Felipe Anderson, Lulić; Klose. Robi wrażenie? Pewnie, że robi. Nawet na mnie i możliwe, że niedługo będę tu odszczekiwał słowa o prowincjonalnym pomyśle na grę rzymskiego zespołu. 

środa, 3 lipca 2013

U21: zmiana na ławce trenerskiej

W końcu stało się. Devis Mangia przestał być selekcjonerem kadry Włoch U-21. Mimo zdobytego wicemistrzostwa Europy w tej kategorii wiekowej, sposób w jaki grała jego kadra pozostawiał wiele do życzenia. Nie czas jednak (po raz kolejny) pastwić się nad, byłym już, opiekunem Azzurrinich. Mimo nieskrywanej miłości Sacchiego i Abete do Mangii, ten zdecydował się opuścić ciepłą posadkę, by "znów wskoczyć w obieg i zebrać nowe doświadczenia". Czyli będzie czekał, aż któremuś z trenerów w Serie A powinie się noga.

Tymczasem FIGC ogłosiła, że nowym selekcjonerem U-21 zostanie Luigi Di Biagio - dotychczas zajmujący się reprezentacją U-20, będącą bezpośrednim zapleczem U-21. Ta zmiana pociągnęła za sobą kolejne - zespół U-20 objął Alberigo Evani, który wcześniej pracował z zespołem U-19, a którego ja pamiętam jeszcze z roli trenera Primavery w Milanie. Nowo wybrany opiekun U-21 spotkał się już z dziennikarzami. Oto, co miał do powiedzenia: "Jestem dumny, że zostałem wybrany przez federację i prezesa Abete, któremu chcę podziękować za okazję, którą mi daje. Jestem gotów kontynuować pracę, którą zacząłem dwa lata temu z zespołem U-20. Chcę kontynuować ten projekt. Obejmuję drużynę do odbudowania, ponieważ znajdzie się w niej wiele nowych twarzy. Nie dokonam tego bez utrzymania etosu ciężkiej pracy, który zaszczepili tu wcześniej Ciro Ferrara i Devis Mangia. Wielu z tych chłopców trenowałem już wcześniej. Praca z reprezentacją U-20 to było piękne doświadczenie, które pozwoliło mi rozwinąć się pod wieloma względami. Teraz rozpoczyna się nowa przygoda i musimy przeżyć ją w najlepszy możliwy sposób, przede wszystkim podążając drogą, która zaprowadziła ten zespół do osiągnięcia znakomitych rezultatów."