wtorek, 18 lutego 2014

NA SARDYNII IDZIE NOWE

Zakup angielskiego Leeds United przez prezesa Massimo Cellino został ogłoszony już jakiś czas temu. Oficjalne potwierdzenie przyszło niedawno. Czy pochodzący z piemoncko-sardyński rodziny biznesman ma zamiar pójść w ślady Gino Pozzo - właściciela Udinese, który zdecydował się inwestować również w hiszpańską Granadę oraz angielski Watford? Nic bardziej mylnego. Cagliari zostanie sprzedane. Prasa donosi, że najbliżej przejęcia Rossoblù są szejkowie z Kataru, rodzina Al-Thani

Tifosi Cagliari (fot. resport.it)


Kim są? Jednymi z najbogatszych ludzi na świecie, władcami państwa Katar, których macki docierają nawet do świata futbolu. Reklama Qatar Foundation, gdzie szejk Hamad Bin Khalifa Al Thani jest jedną z kluczowych postaci, widnieje na trykotach meczowych Barcelony. Blisko związani są również z paryskimi szejkami. Właściwie powinienem odwrócić kolejność i napisać, że to raczej paryscy szejkowie blisko związani są z rodziną panującą w Katarze. Nasser Al-Khelaifi - prezes Paris Saint-Germain - swoją edukację pobierał bowiem w królewskich szkołach.

Dlaczego Sardynia? Dlaczego Cagliari? Dlaczego tak bogaci ludzie chcą inwestować swoje pieniądze na tej włoskiej wyspie w klub, który na swoim koncie ma raptem jedno Scudetto zdobyte w sezonie 1969-70 i więcej razy niż Serie A wygrywał rozgrywki Serie C1? Czy nie lepiej np. dać się porwać marzeniom i odbudować Grande Torino? Czy nie lepiej zainwestować w Bolognę, Genoę czy iść na całość i przywrócić włoskiej piłce mocne Pro Vercelli: aż siedmiokrotnego mistrza Italii? Spieszę z odpowiednią: nie, nie lepiej. Rodzina Al-Thani być może i pasjonuje się futbolem, tego nie wiem, lecz przede wszystkim robi biznes. Klub jest jedynie dodatkiem do innych inwestycji, o czym boleśnie przekonali się kibice hiszpańskiej Malagi. Pamiętają państwo ten przypadek, gdy bogaczom z Zatoki Perskiej nagle odwidziało się inwestowanie dużych pieniędzy w piłkę nożną? To teraz powiem państwu - to ta sama rodzina. Al-Thani chcieli inwestować na Costa del Sol, lecz niespecjalnie mogli dogadać się z władzami miasta Malaga. I właśnie to - nie nagły kaprys - było przyczyną zaprzestania pompowania pieniędzy w zespół z La Rosaleda. Przyczyny chęci kupna Cagliari Calcio od Cellino są identyczne. Kto trochę orientuje się we włoskich realiach, zdaje sobie sprawę, że na północy wyspy istnieje coś takiego jak Costa Smeralda - zagłębie obrzydliwie bogatych ludzi. Swoje posiadłości mają tam m.in. Flavio Briatore, Lele Mora czy Silvio Berlusconi. Vilal Certosa - należąca do tego ostatniego - warta jest 450 mln euro a były premier Włoch ma do dyspozycji chociażby ogromny luksusowy basen w grocie skalnej i sztuczny wulkan, którego erupcję można wywołać naciskając guzik. To właśnie w Villa Certosa Il Cavaliere przyjmował Władimira Putina czy Tony'ego Blaira. Napływ bogaczy na Sardynię zaczął się w roku 1962, gdy utworzono Consorzio Costa Smeralda - ciało, które zarządza terenami szmaragdowego wybrzeża i zamieniło je z miejsca praktycznie niezamieszkanego w zagłębie luksusu i rozpasania. W 2012 roku rodzina Al-Thani wykupiła konsorcjum za kwotę, bagatela, 750 mln euro. Czymże zatem jest 50 mln euro za 98% akcji klubu?

Włoscy dziennikarze ekscytują się w mediach. Być może na naszych oczach tworzony zostaje kolejny nowobogacki potwór pokroju PSG czy Manchesteru City. Do zbudowania zespołu na miarę Scudetto droga jednak daleka. Pierwsze z czym będą musieli zmierzyć się szejkowie Al-Thani to uporządkowanie kwestii stadionu. Oby byli w tym sprawniejsi niż prezes Cellino. Sardyńczycy to ludzie raczej średnio zamożni. Loty do Triestu, by zobaczyć swój zespół w akcji raczej mało komu się uśmiechają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz