Wróciły już ligi, wróciły europuchary. Ja tymczasem jeszcze bym chciał o reprezentacji, bo dobrze by było zamknąć ten temat. Zacznijmy od U-21 prowadzonej przez Devisa Mangię, która przygotowuje się do Młodzieżowych Mistrzostw Europy, które rozgrywane będą w czerwcu na izraelskich boiskach. W ramach tychże przygotowań Azzurrini najpierw pokonali Rosjan 2:0, później zaś rozprawili się z Ukrainą, wygrywając 1:0. Niby dwa zwycięstwa, a nie potrafię powstrzymać się przed krytyką. To dość znacząca cecha tej kadry.
Lorenzo Insigne strzelił gola Rosjanom po podaniu Riccardo Saponary (fot. zimbio.com) |
Mangia i 4-4-2
Od razu zaznaczam, że widziałem jedynie mecz z Rosją. No i nie było to wielkie widowisko. Włosi wymęczyli, co prawda, zwycięstwo 2:0, ale jakie wnioski można wyciągnąć po tym meczu? Przede wszystkim dalej będę obstawał przy swoim - 4-4-2 pasuje do tej kadry jak pięść do nosa. Nie był to pierwszy mecz, w którym pomysł na grę ograniczał się do "weź kopnij tam do przodu, niech się martwią co z tym fantem zrobić". No i kopali. Do Immobile, do Gabbiadiniego i ci parę razy coś tam z piłką zrobili. Tyle, co mogli - wspomagani przez równie
ruchliwego, co niedokładnego w swoich zagraniach
Insigne. Jak takie granie na rympał wychodzi, gdy po drugiej stronie boiska stoi ktoś, kto potrafi mądrze grać w piłkę, to Państwo pamiętacie z meczu przeciwko Hiszpanii. Italia wówczas jak dzieci we mgle. Brak Włochom płynności w grze płaskim 4-4-2. Co tu się zresztą dziwić - na palcach jednej ręki można policzyć ekipy ten system stosujące. To zatem, że rozjeżdżają się poszczególne formacje złożone ze spotykających się od wielkiego dzwonu grajków, nie jest wielkim zaskoczeniem.
Znudzony bramkarz, niebiesko-czarna obrona i pomoc, która nie pomaga
Mecz ten ziewnięciem pewnie skwitowałby Francesco Bardi. Golkiper Novary nie miał bowiem okazji się wykazać. Parę zbłąkanych dośrodkowań złapał i tyle. Rosjanie nie zdołali przećwiczyć młodego bramkarza, nie potrafiąc oddać strzału w światło bramki.
Osobny wątek stanowi obrona. Cały kwartet Donati - Bianchetti - Caldirola - Biraghi to zawodnicy, którzy wyszli z młodzieżowego sektora Interu. To ja się pytam - gdzie to dostosowanie się Nerazzurrich do Finansowego Fair Play? Logicznym byłoby stawianie na wychowanków. Szczególnie, gdy się ma jeden z najlepszych sektorów młodzieżowych w kraju. I wiecie Państwo gdzie grają najlepsi wychowankowie tego klubu? Wszędzie tylko nie w nim samym. Co więcej - gracze tacy jak Longo czy Livaja, widząc że w czarno-niebieskiej części Mediolanu gębą Morattiego krzyczy się o tym, że trzeba się do FFP dostosować, trzeba ciąć koszty i stawiać na młodzież, że Stramaccioni ma nieść ten kaganek oświaty a jednocześnie drugą ręką przygarnia się szrot, który przyzwoitym ligowcem był, ale parę ładnych lat temu, w postaci Rocchiego, czują pismo nosem i niespecjalnie się kwapią do tego, by wrócić do swej alma mater. W Interze obrona dziurawa jak szwajcarski ser a w młodzieżówce kwartet, co spod ich skrzydeł wyszedł. Paradne, doprawdy!
Linia defensywna wypadła poprawnie. Boczni obrońcy grali, co prawda, nad wyraz zachowawczo, lecz jednocześnie bardzo uważnie z tyłu, gdzie dobrze radzili sobie z Czeryszewem i Smołowem, którzy - poza końcówką pierwszej połowy - nie mogli sobie pozwolić na nic. Na środku w oko wpadał z pewnością Matteo Bianchetti - najmłodszy z całej formacji (r. 1993). Bardzo dobrze się ustawiał i popisał się kilkoma naprawdę efektownymi wślizgami, które ratowały Azzurrinich. Będą mieli niezłą zagwozdkę w Interze, co z nim począć. Talentem chłopak jest obdarzony z pewnością, ale potrzebuje grać. W Serie B, w barwach Hellas rzadko znajduje miejsce w wyjściowej jedenastce. Nie jest to zresztą jedyny zdolny obrońca, który tam nie gra zbyt często. Ten sam problem zdaje się mieć, dwa lata od Bianchettiego starszy, wychowanek Milanu - Michelangelo Albertazzi. Osobny temat to Luca Caldirola - kapitan U-21 w tym meczu, który w przyszłym roku powinien być sprawdzony na poziomie Serie A.
Do pomocników mam najwięcej pretensji. Kiepskie zawody - cenionego przeze mnie - Florenziego, który dosłownie przeszedł obok meczu. Anonimowy występ. O Insigne pisałem. Ciężko go ocenić - notę podnosi bramka i w całym tym marazmie drugiej linii to on był tym, któremu się chciało, który szukał gry i pokazywał się do podania. Z tym, że nie sposób przejść obojętnie wobec ilości jego strat i niedokładnych podań. Najwięcej Italia zyskała na zastąpieniu Florenziego Riccardo Saponarą. Odkąd ogłoszono, że od przyszłego sezonu będzie zawodnikiem Milanu, jego akcje zdecydowanie poszły w górę. Pomocnik Empoli rozruszał niemrawą linię pomocy i po jego wejściu Azzurrini zaczęli grać szybciej a sam Saponara zanotował asystę przy golu Lorenzo Insigne na 2:0. Jak widać, mój sceptycyzm wobec jego osoby, topnieje tym bardziej, im dłużej oglądam Riccardo a i statystyki w Serie B ma konkretne. Środek słabo. O ile Marrone wywiązał się ze swoich obowiązków tego, który ma odebrać i oddać piłkę bardzo dobrze (to on odebrał futbolówkę i posłał ją do Immobile przy okazji pierwszego gola) o tyle Fausto Rossi nie pokazał nic ciekawego. Żadnego podania uruchamiającego napastników, w destrukcji też średnio przydatny. Nic nie zmieniło wpuszczenie za niego Bertolacciego. Zresztą, co miało zmienić? Wychowanek Romy nie jest i nie będzie rozgrywającym. Jaki jest sens wpuszczania trequartisty w miejsce środkowego pomocnika w 4-4-2, wie chyba tylko Mangia. Efekt był taki, że - całkiem przecież niezły - Bertolacci snuł się po boisku, nie bardzo wiedząc co ma ze sobą zrobić. To już lepiej by było zestawić środek z dwóch "6" (jak to określa się w niemieckim futbolu), powiedzieć im "chłopaki, odpowiadacie za środek pola, macie mi tu ruskich za mordy trzymać - szczególnie naszych bocznych obrońców musicie asekurować - i harować na to, żeby sobie Insigne z Saponarą mogli pograć na spokoju, bez obawy o stratę".
Immobile i Gabbiadini bez wielkiego wsparcia ze strony kolegów i tak ugrali bramkę. Nie przez przypadek zresztą w pierwszej połowie zagrożenie z ich strony to były strzały z dystansu - tak też zresztą padł gol Ciretto. Szkoda, że musieli grać sami ze sobą, bo ciężko we dwójkę rozmontować całą obronę. Paloschi na boisku zrobił jeszcze mniej. Bo co też mogła zrobić typowa "9" w stylu Pippo Inzaghiego, jak piłek nie dostawała? Nic. O ile Immobile jeszcze z piłką przy nodze potrafi coś zrobić, o tyle napastnik Chievo statystował przez cały okres swojej obecności na murawie.
Jakie będą MME?
Nie mam pojęcia, jak ten zespół wypadnie na MME. Materiał ludzki jest świetny. Nie ma tu graczy Primaver, jak to niedawno jeszcze bywało, tylko piłkarze, którzy grają już przynajmniej na poziomie Serie B. Niestety Mangia niezbyt potrafi skleić z tego kolektywu. Obawiam się, że w konfrontacjach z przeciwnikiem pokroju Hiszpanii, Niemiec czy Francji wypadnie to bardzo blado. Pomoc, jak nie działała przeciwko np. Irlandii, nie działała przeciwko Hiszpanii i teraz przeciwko Rosji, przecież nie zacznie nagle działać - tym bardziej, że Mangia nie widzi w tym żadnego problemu. Nie wiem doprawdy dlaczego tak wielkim zwolennikiem tego pana jest Arrigo Sacchi - nestor włoskich trenerów i koordynator techniczny reprezentacji młodzieżowych. Czy rację mam ja, mówiąc od dłuższego czasu, że Mangia się do tej roboty nie nadaje i na kartach historii zapisze się jako "n-ty zwolniony przez Zampariniego z Palermo" czy też p. Sacchi, pokaże przyszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz