32. kolejka Serie A obfitowała w emocje. Najpierw Fiorentina wymęczyła zwycięstwo 2:0 w Bergamo nad zdziesiątkowaną Atalantą - co było efektem bójki w meczu z Interem. Następnie tenże Inter wyłożył się w spotkaniu z Cagliari, rozgrywanym w... Trieście. Wreszcie Milan został zatrzymany na San Siro przez Napoli. Gdzieś w cieniu tych wydarzeń toczyło się spotkanie nie mniej ważne - bo derbowe. Naprzeciw siebie stanęły dwa pierwszoligowe zespoły ze stolicy Ligurii - Genui, Genoa oraz Sampdoria.
Piękne tło 88. derbów Genui (fot. zimbio.com) |
Zacznijmy od samego początku - od nazwy. Mecz ten nazywany jest bowiem Derby della Lanterna. Lanterna w języku włoskim jest słowem oznaczającym latarnię. Chodzi o, pochodzącą z XII w., latarnię morską, która znajduje się na Via Milano w "dzielnicy" San Benigno (nie jestem do końca pewny, czy można nazwać to dzielnicą w takim sensie, w jakim rozumiemy to w Polsce - Genua podzielona jest na dziewięć municipi, te z kolei zawierają poszczególne quartieri; San Benigno to quartiere wchodzące w skład municipio Centro-Ovest) i jest jednym z symboli portowego miasta.
Zapewne zwróciliście Państwo uwagę - mnie też się to rzuciło w oczy, że były to raptem osiemdziesiąte ósme derby. Zaraz, chwileczkę - przecież Genoa to najstarszy, założony w 1893 roku, klub we Włoszech. Jak to jest, że mediolańskie derby dobijają powoli do trzysetnej potyczki a genueńskie nie? Ano, sprawa jest prosta. O Derby della Lanterna w rozumieniu dzisiejszym możemy mówić dopiero od czasów powojennych. Dopiero w roku 1946 powstaje bowiem Sampdoria. Wcześniej taki klub nie funkcjonował. Trudno wskazać, kto wówczas był głównym przeciwnikiem Genoi w regionie. Inne genueńskie kluby bowiem były tworami w większym lub mniejszym stopniu efemerycznymi - co chwila się pojawiającymi, to znów znikającymi z piłkarskiej mapy Włoch. Krótko wspomnę o dwóch najważniejszych - są to AC Sampierdarenese oraz Andrea Doria. Z połączenia sekcji piłkarskich obu tych klubów powstała dzisiejsza Sampdoria. Pierwsze w historii spotkanie Genoi i Samp z trybun obserwował Enrico De Nicola - ówczesny prezydent Włoch. Sami widzicie Państwo, jak wielkiej rangi to było wydarzenie.
Garść statystyk. Przed sobotnim meczem grano 87 razy. Mimo historii o pół wieku krótszej, Samp może się pochwalić większą ilością derbowych zwycięstw. Z murawy z tarczą schodzili 32 razy. Genoa odniosła zaś w swej historii 22 wygrane. 33-krotnie padał wynik remisowy. Mimo iż remis był wynikiem najczęściej powtarzającym się w historii genueńskich pojedynków, nie padł on od ośmiu ostatnich spotkań. Ciekawostką jest również fakt, iż jedynym zawodnikiem w historii Derby della Lanterna, który ustrzelił triplette jest, dobrze nam wszystkim znany, Diego Milito.
Wspaniała historia, cała otoczka wokół meczu, lecz w całym tym widowisku zabrakło najważniejszego - dobrego futbolu. Oglądając pierwszą połowę zaczynał się człowiek zastanawiać, czy na pewno ogląda dalej Serie A, czy też może nagle zmieniono mu kanał na transmitujący Scottish Premier League. Dużo walki, agresywnej gry, sporo przewinień. Mało było płynnej gry. Poczynania w środku pola przypominały bardziej bilard niż futbol na poziomie pierwszoligowym. Szczególnie rozczarowała Samp, która mimo obecności Pedro Obianga i Andrei Poliego, nie potrafiła uporządkować gry w środku. Do Genoi mam mniejsze pretensje w tej kwestii. Zimą pozbyli się tych, którzy chcą grać i pościągali takich, co to będą orać. Trudno oczekiwać od zespołu, którego środek pomocy składa się z Antonellego, Matuzalema i Kucki, żeby prowadził grę i w dodatku robił to sensownie. Królowali ci piłkarze, który najlepiej radzili sobie w roli tarana, czyli Lorenzo De Silvestri w Samp i Emiliano Morretti i Luca Antonelli w Genoi. O dziwo padła jednak bramka. Po kretyńskim faulu Kucki przed własnym polem karnym, z rzutu wolnego - pod skaczącym murem - uderzył Eder i piłka wpadła do bramki, odbijając się jeszcze od słupka, obok zdezorientowanego Sebastiena Freya. Druga część gry wcale nie była lepszym widowiskiem. Szczególnie blado wypadła Sampdoria, która oddała inicjatywę Genoi. Grifone ostatecznie zdołali wyrównać za sprawą Matuzalema, który - ni to strzałem, ni dośrodkowaniem do Borriello - pokonał Sergio Romero. W międzyczasie Samp stracili Andreę Costę, który dostał drugą żółtą kartkę. Niezbyt ciekawe widowisko - futbol bez grania w piłkę.
Jaka przyszłość czeka Genoę - to pytanie przewijające się coraz częściej. Punkty zgubiło Palermo, remisując z Bologną, wygrała Siena. To właśnie Toskańczycy są najbliżej utrzymania w najwyższej klasie rozgrywkowej i zapowiada się, że do Serie B zlecą kluby, które swego czasu wydawały się mieć potencjał na walkę o europuchary i stanie się zespołami górnej połówki tabeli pokroju Udinese. Niestety zarówno Genoa jak i Palermo zarządzane są w sposób kretyński - proszę wybaczyć mi dosadność. Degradacja do Serie B oznaczać będzie wielkie zmiany i całkowite przemeblowanie składu. Wszystko ze względu na nowe limity płac. Od przyszłego sezonu kontrakt zawodnika klubu drugoligowego nie będzie mógł być wyższy niż 300 tys. euro rocznie - 150 tys. podstawy i takaż sama kwota bonusów. Dla Genoi utrzymującej takich piłkarzy jak Juan Vargas, Sebastien Frey, Ciro Immobile, Matuzalem, Juraj Kucka czy Marco Borriello będzie to oznaczać całkowite rozsprzedanie. Reforma miała zmusić kluby do stawiania na wychowanków i młodzież oraz wyrównać szanse wszystkich klubów a także zadbać o ich finansową stabilność. Przepraszam bardzo, ale dbanie o to, by zapewnić płynność finansową nie powinna zajmować się federacja, lecz prezesi klubów. Jeśli nie potrafią tego zrobić, niech zrezygnują z funkcji. Jestem przekonany, że reforma Serie B powiększy, i tak dużą już, przepaść między pierwszą a drugą ligą. FIGC robi coś dokładnie odwrotnego niż angielskie FA, gdzie klubom spadającym do Championship wypłaca się jeszcze część pieniędzy (uzależnioną od tego, jak długo się dany zespół utrzymywał w Premiership) z praw telewizyjnych do Premier League. Wszystko po to, by zespoły, którym powinie się noga nie utknęły na zapleczu, żeby pomóc im utrzymać kadrę i nie doprowadzić do rozsprzedania piłkarzy. Dla Genoi i Palermo spadek może oznaczać dłuższy, niż jednoroczny pobyt w Serie B.
W zupełnie innych barwach maluje się przyszłość Samp. Delio Rossi tchnął w zespół nowego ducha. Nie sądzę, by w najbliższym sezonie klubowi groziła walka o miejsce w rozgrywkach międzykontynentalnych, lecz powinni też spokojnie utrzymywać się z dala od strefy spadkowej. Blucerchiati mają w swoich szeregach kilku ciekawych piłkarzy, którzy powinni zadbać o to, by od czasu do czasu zagrać nieco bardziej spektakularne zawody. Wszystko, co prawda, wskazuje na to, że po sezonie odejdzie Mauro Icardi, lecz byłbym spokojny o jego następców. Coraz realniejsze wydaje się przedłużenie umowy z Simone Zazą - robiącym furorę na boiskach Serie B w barwach Ascoli, do którego jest wypożyczony. Mimo tego, że jego obecny klub broni się przed spadkiem do Serie C1, Zaza wpisał się 17-krotnie na listę strzelców. W obliczu odejścia Icardiego, być może udałoby się przekonać do pozostania jego rodaka - Maxi Lópeza, który mógłby wówczas zyskać więcej miejsca i w barwach Samp pojawiać się częściej. Z wypożyczenia do Empoli wróci inny ciekawy zawodnik - mający już za sobą nawet debiut w Serie A, Vasco Regini. W drugiej linii Delio Rossi korzystać będzie mógł z Obianga i Poliego - zawodników, jakby nie było, coś tam potrafiących. Warto będzie oglądać Samp w przyszłym sezonie, bo - mimo prawdopodobnego ubytku Icardiego - będzie czyją grę w jej barwach śledzić.
Jaka przyszłość czeka Genoę - to pytanie przewijające się coraz częściej. Punkty zgubiło Palermo, remisując z Bologną, wygrała Siena. To właśnie Toskańczycy są najbliżej utrzymania w najwyższej klasie rozgrywkowej i zapowiada się, że do Serie B zlecą kluby, które swego czasu wydawały się mieć potencjał na walkę o europuchary i stanie się zespołami górnej połówki tabeli pokroju Udinese. Niestety zarówno Genoa jak i Palermo zarządzane są w sposób kretyński - proszę wybaczyć mi dosadność. Degradacja do Serie B oznaczać będzie wielkie zmiany i całkowite przemeblowanie składu. Wszystko ze względu na nowe limity płac. Od przyszłego sezonu kontrakt zawodnika klubu drugoligowego nie będzie mógł być wyższy niż 300 tys. euro rocznie - 150 tys. podstawy i takaż sama kwota bonusów. Dla Genoi utrzymującej takich piłkarzy jak Juan Vargas, Sebastien Frey, Ciro Immobile, Matuzalem, Juraj Kucka czy Marco Borriello będzie to oznaczać całkowite rozsprzedanie. Reforma miała zmusić kluby do stawiania na wychowanków i młodzież oraz wyrównać szanse wszystkich klubów a także zadbać o ich finansową stabilność. Przepraszam bardzo, ale dbanie o to, by zapewnić płynność finansową nie powinna zajmować się federacja, lecz prezesi klubów. Jeśli nie potrafią tego zrobić, niech zrezygnują z funkcji. Jestem przekonany, że reforma Serie B powiększy, i tak dużą już, przepaść między pierwszą a drugą ligą. FIGC robi coś dokładnie odwrotnego niż angielskie FA, gdzie klubom spadającym do Championship wypłaca się jeszcze część pieniędzy (uzależnioną od tego, jak długo się dany zespół utrzymywał w Premiership) z praw telewizyjnych do Premier League. Wszystko po to, by zespoły, którym powinie się noga nie utknęły na zapleczu, żeby pomóc im utrzymać kadrę i nie doprowadzić do rozsprzedania piłkarzy. Dla Genoi i Palermo spadek może oznaczać dłuższy, niż jednoroczny pobyt w Serie B.
W zupełnie innych barwach maluje się przyszłość Samp. Delio Rossi tchnął w zespół nowego ducha. Nie sądzę, by w najbliższym sezonie klubowi groziła walka o miejsce w rozgrywkach międzykontynentalnych, lecz powinni też spokojnie utrzymywać się z dala od strefy spadkowej. Blucerchiati mają w swoich szeregach kilku ciekawych piłkarzy, którzy powinni zadbać o to, by od czasu do czasu zagrać nieco bardziej spektakularne zawody. Wszystko, co prawda, wskazuje na to, że po sezonie odejdzie Mauro Icardi, lecz byłbym spokojny o jego następców. Coraz realniejsze wydaje się przedłużenie umowy z Simone Zazą - robiącym furorę na boiskach Serie B w barwach Ascoli, do którego jest wypożyczony. Mimo tego, że jego obecny klub broni się przed spadkiem do Serie C1, Zaza wpisał się 17-krotnie na listę strzelców. W obliczu odejścia Icardiego, być może udałoby się przekonać do pozostania jego rodaka - Maxi Lópeza, który mógłby wówczas zyskać więcej miejsca i w barwach Samp pojawiać się częściej. Z wypożyczenia do Empoli wróci inny ciekawy zawodnik - mający już za sobą nawet debiut w Serie A, Vasco Regini. W drugiej linii Delio Rossi korzystać będzie mógł z Obianga i Poliego - zawodników, jakby nie było, coś tam potrafiących. Warto będzie oglądać Samp w przyszłym sezonie, bo - mimo prawdopodobnego ubytku Icardiego - będzie czyją grę w jej barwach śledzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz