środa, 19 czerwca 2013

U-21: Azzurrini wicemistrzem Europy U-21!

Czytałem przed finałem kolejne artykuły we włoskie prasie i nie wierzyłem w to, co wypisywały portale przecież niezłej renomy ze Sky na czele. Przedstawiano wizję drużyny złożonej ze wspaniałych zawodników, którzy za chwileczkę, wydaje się, rozwiną w pełni skrzydła w dorosłym futbolu, pokazując pełnię swego talentu, dowodzonej przez charyzmatycznego selekcjonera. Rozumiem oczywiście Włochów, że dali się ponieść gorączce - wszak mieli zespół w finale. Dziwi mnie jednak, że nie znalazła się choćby jedna osoba, która potrafiłaby spojrzeć krytycznie na turniej w wykonaniu Azzurrinich, bo przyszłość wcale nie maluje się w takich jasnych barwach.

Czy można krytykować finalistę? Można. Powiedziałbym nawet dosadniej - nie ograniczając się jedynie do sprawdzania wyników i czytania fantastów z włoskich dzienników, lecz oglądając ten zespół w każdym meczu turnieju, nie da się go nie krytykować. Postawa młodych Włochów nie była dla mnie jednak żadnym zaskoczeniem. Śledzę reprezentację U-21 dość uważnie, odkąd objął ją Devis Mangia i równie regularnie, co oglądam jej spotkania, krytykuję sposób w jaki gra. No dobrze - niejeden czytelnik podrapię się po głowie - to skoro jest tak źle, jak pan mówisz, to dlaczego jest tak dobrze? Skąd nagle tak słaba reprezentacja w finale, jakby nie było, poważnej imprezy na szczeblu młodzieżowym?

Jeśli by spojrzeć na personalia - nie jest to zła drużyna. Potencjalnych gwiazd jest niewiele, ale duża część piłkarzy prezentuje już poziom solidnego przeciętniaka, co na turniej młodzieżowy wystarcza. Że tego poziomu większość z nich nie przeskoczy, to inna kwestia. Mangia dostał gotowy zespół w spadku po Ciro Ferrarze z jasną sytuacją w grupie eliminacyjnej. Poprowadził Azzurrinich w dwóch meczach - z Liechtensteinem oraz Irlandią. Ten drugi zresztą przegrany w żenującym stylu. Następnie Italia rozprawiła się ze Szwecją w barażach o awans na turniej. Grupa podczas turnieju finałowego była banalnie prosta - Izrael, Norwegia i Anglia, którą ci Norwegowie zlali. Tu naprawdę nie było z kim przegrać. Poważniejszym przeciwnikiem była Holandia. Tutaj byłem zaskoczony tym, w jak słabej dyspozycji byli Oranje, którzy dostosowali się poziomem do Włochów. Ostatecznie gola wcisnął, będący w marnej dyspozycji, Borini. Tyle, że ten gol to nie był jakiś wyćwiczony schemat, wyuczona kombinacja. Ot piłka do Insigne i czekanie, co zrobi. Ten się pokiwał i podał do środka. Borini szybciej dziubnął futbolówkę i miał stuprocentową sytuację, której nie zmarnował. Finał to była inna bajka. Hiszpanie w składzie z zawodnikami, o których albo już się biją poważne kluby, albo zaraz będą, albo którzy już w tych poważnych klubach grają. Klasyczna tiki-taka, gra piłką po ziemi na jeden, dwa kontakty, prostopadłe piłki. Czym mogli odpowiedzieć Włosi? Jakie mieli argumenty? Jaki pomysł? Taki jak zwykle - żaden. Trochę pobiegali, często bez sensu. Trochę pokiwał się Insigne. Kilka długich piłek do napastników zagrano. Ostatecznie porażka 2:4 to najniższy wymiar kary.

Osobiście cieszę się, że to koniec cyklu tych roczników. Niestety, potencjał na to, by w przyszłości stać się zawodnikiem odgrywającym jakąś rolę we włoskim futbolu ma raptem kilku. Francesco Bardi, rzecz jasna Marco Verratti, Lorenzo Insigne, może Florenzi, który miał dobre wejście w Romie, lecz później zgasł (liczę na to, że Giallorossi ustabilizują swoją sytuację i nowy trener umiejętnie zagospodaruje potencjał Alessandro), może Saponara, po którego sięgnął Milan. Włosi nie powinni rozpaczać po meczu finałowym. Osiągnęli wynik ponad stan. Medal jest, problemy pozostają. Obawiam się, że dopóki nie powstaną drużyny rezerw, grające w niższych ligach, młodzi piłkarze dalej będą mieli problemy z przeskokiem do profesjonalnego futbolu i reprezentacje będą chodziły ścieżką wytyczoną przez Devisa Mangię, posiłkując się starszymi zawodnikami, którzy mają po 23 lata i czas wielkich perspektyw już za sobą.

Przepraszam Państwa, że nie pisałem tu o każdym meczu, jak pierwotnie miałem zamiar. Nie było jednak sensu pisać tego samego, co dwa dni. Nałożyły się również inne obowiązki. Niebawem poruszę temat pierwszej reprezentacji, która gra w Pucharze Konfederacji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz