piątek, 23 sierpnia 2013

Squadra Azzurra: Argentyna wygrywa na Olimpico

Włochy przegrywając z Argentyną dostali bolesny policzek. Prestiżowy mecz towarzyski rozegrany został na Stadio Olimpico - największym, najświetniejszym obiekcie na Półwyspie Apenińskim. I na tym obiekcie, na oczach 41 tysięcy widzów, Squadra Azzurra zaprezentowała się haniebnie słabo. Nawet, beztroscy zwykle, Włosi dostrzegają problem - kadra Prandellego ma trudności nie tylko ze spięciem się na mecze eliminacyjne, lecz przede wszystkim na gry towarzyskie. Rok temu przegrano w Genewie prestiżowy pojedynek z Anglią, zremisowano z Holandią a następnie z Brazylią (gdzie Azzurri mimo dobrej gry dali sobie wbić dwa gole i zmuszeni byli gonić). W maju co prawda wygrano 4:0 z San Marino (choć i tam styl nie zachwycił), lecz już w czerwcu skompromitowano się, remisując 2:2, z Haiti. Stefano Bizzotto, komentujący pojedynek z Albicelestes dla Rai Uno, podkreślał wagę problemu - w roku mundialowym reprezentacja pod wodzą Prandellego nie może sobie pozwolić na towarzyskie wpadki, szczególnie te prestiżowe. 

Mecz z Argentyną miał także nieco inne tło - został zorganizowany ku radości Papieża Franciszka, biskupa Rzymu z urzędu, Argentyńczyka z urodzenia, sympatyka drużyny San Lorenzo i, ogólnie rzecz biorąc, kibica piłkarskiego. Obie drużyny narodowe w przeddzień meczu spotkały głowę Kościoła Katolickiego na audiencji w Watykanie, co - jak relacjonują media - szczególnie mocno przeżył Mario Balotelli. Początkowy gwizdek poprzedziło zresztą symboliczne "zasadzenie" na środku boiska krzaczka oliwnego, będącego symbolem przyjaźni. Owe krzaczki zostały podczas audiencji podarowane Ojcu Świętemu i po zakończeniu lata zostaną zasadzone w watykańskich ogrodach. Papież był zresztą oczekiwany na trybunach rzymskiego obiektu. Ostatecznie jednak nie pojawił się, oglądając konfrontację przed telewizorem.

Zostawiając już sferę sacrum, przyznać muszę, że sposób zarządzania drużyną przez - cenionego przeze mnie - Cesare Prandellego niezwykle mnie ostatnio rozczarowuje. Jak bowiem imponował on błyskotliwością w doborze odpowiednich ludzi, elastycznością w kwestii ustawienia zespołu podczas Euro 2012, tak jestem przerażony brnięciem zarówno w (nietrafione moim zdaniem) decyzje dotyczące personaliów, jak i taktyki obecnie. Azzurri w tym meczu potwierdzili, że moduł 4-3-2-1 w znacznym stopniu ich ogranicza a największa dotąd broń, czyli pomocnicy, prezentują się mizernie. Włosi - w mojej opinii - nie mogą skupiać się jedynie na przeszkadzaniu rywalowi, to oni muszą dyktować warunki, panować na boisku. W tym systemie mają z tym wyraźne problemy. Każda z linii gra "każda sobie", kiedy w swoim prime time główną siłą Italii była szybka, nieszablonowa gra zespołowa. Przeciwko Albicelestes ograniczało się to do pchania się prawą stroną, gdzie akurat grali Maggio z Candrevą, których współpraca była największym plusem podczas Pucharu Konfederacji. Drugi z ofensywnych pomocników, Emanuele Giaccherini, nie pokazał nic godnego uwagi. Częściej niż pod polem karnym kręcił się w okolicy środka boiska, dokąd go naturalnie ciągnęło. Nie ma się zresztą co dziwić, skoro jego największy atut to waleczność i wybieganie, połączone z, owszem, niezłą techniką użytkową, lecz to za mało, by powierzać mu stery ofensywnych poczynań. Gdy bowiem odejmiemy odzyskiwanie piłek i, mówiąc brzydko, szarpanie się w środku i zaczniemy go oceniań głównie za poczynania w ofensywie, za kreowanie gry i nękanie obrony, okaże się, że jest to tylko dodatek do pracy, którą wykonuje w środku pola. Sama przystawka, bez dania głównego, wypada niestety blado.

Oczywiście na kiepską postawę Azzurrich złożyło się więcej czynników niż obecność Giaccheriniego w podstawie, bo nie tylko obecny gracz Sunderlandu zagrał słabo. Kompletnie niewidoczny był Riccardo Montolivo zredukowany do roli asekurującego poczynania Maggio i Candrevy. W katastrofalnej dyspozycji jest również Claudio Marchisio z Juventusu. Obaj dżentelmeni formą zresztą nie grzeszą już od lipcowego Pucharu Konfederacji. Po przerwie Prandelli próbował zmieniać, lecz Alberto Aquilani nie jest raczej graczem, który mógłby odmienić oblicze drużyny. Tak jest zarówno w klubie, jak i w reprezentacji. Trudno mieć większe pretensje do pomocnika Fiorentiny, trudno napisać, że zagrał jakoś bardzo źle, ale gra się nie kleiła i Aquilani niespecjalnie to zmienił. Podobnie zresztą jak Alessandro Florenzi. Najmniej pretensji można mieć do Marco Verrattiego. Pomocnik PSG zaliczył aż 107 kontaktów z piłką, 6 odbiorów i celność podań na poziomie 92%.

Azzurri największe problemy mieli z Gonzalo Higuaínem. Przyznać muszę, że po tym spotkaniu zmieniłem swoje spojrzenie na Pipitę na bardziej przychylne. Nie oglądam regularnie La Liga, więc w akcji widywałem go rzadko. Uważałem go do tej pory za napastnika raptem niezłego, patrząc przez pryzmat europejskich pucharów. Kwota 37 milionów, którą za niego zapłacona dalej jest, moim zdaniem, nieco przesadzona, ale z drugiej strony - to są tylko cyfry, które z konta na konto przelewa De Laurentiis, natomiast Higuaín to gracz z krwi i kości, którego obecność na boiskach Serie A realnie będzie można odczuć, którego grą będzie można się cieszyć. Snajper Napoli pokonał Gigi Buffona w 20', wykorzystując indywidualny błąd - występującego w tym meczu na środku obrony - Daniele De Rossiego, który źle wyprowadził piłkę spod pressingu Albicelestes, co momentalnie stworzyło sytuację 3 vs 3. Gdy piłka trafiła do Higuaína, wpakował ją do siatki. Miał też duży udział przy drugim golu, gdy wygrał pojedynek 1 vs 1 na boku boiska, podczas kontraataku, podciągnął kilkadziesiąt metrów i wyłożył ją Everowi Banedze przed polem karnym.

Najwięcej ożywienia w szeregi Włochów wniósł Alessandro Diamanti. Wielokrotnie słyszałem narzekania - że za stary, że za wolny, że błyszczeć to on może, owszem, ale w Bolonii podczas meczów z Chievo i Torino. Wszystko bzdury. Alino to gracz nadal przydatny reprezentacji, świetny w roli jokera. Przede wszystkim jego umiejętność bicia stałych fragmentów gry i znakomicie ułożona lewa noga - nie wiem, czy nie najlepsza na Półwyspie. To właśnie po jego wejściu Azzurri zaczęli stwarzać większe zagrożenie z rzutów wolnych (Diamanti uderzył w poprzeczkę) i rożnych. To on dał sygnał do ataku, to on krzyknął na kolegów, że czas wziąć się do roboty. Wreszcie to on potrafił utrzymać się przy piłce na połowie rywala, często podkładając się pod faul i prowokując rzut wolny. Drugim pozytywem był, dotychczas największa gwiazda reprezentacji U-21, Lorenzo Insigne. To on popisał się pięknym strzałem, który dał Włochom, na kwadrans przed końcem, nadzieję na remis. Filigranowy fantasista spod Wezuwiusza z pewnością dał Cesare Prandellemu znak, że musi poważnie brać jego kandydaturę pod kątem przyszłych powołań na mecze eliminacji Mistrzostw Świata. Trzecim pozytywnym bohaterem był rezerwowy bramkarz - Federico Marchetti. To jemu - i jego ekwilibrystycznej paradzie - Włosi zawdzięczają, że Gonzalo Higuaín nie upokorzył ich kompletnie.

Z pewnością Prandelli będzie mieć ból głowy przed meczami eliminacyjnymi. Tym bardziej, że zabraknie w nich zawieszonych za kartki - Pablo Osvaldo, Mario Balotellego i Riccardo Montolivo. Wypadły dwie "9" w rankingu. Czy wobec tego z okazji skorzysta Alberto Gilardino? Czy może selekcjoner zdecyduje się grać na dwóch napastników, zamiast jedną wysuniętą "9"? Swego czasu taki manewr udało się Massimiliano Allegriemu, gdy w obliczu niedostępności Ibrahimovicia, zmuszony był grać duetem Cassano - Robinho. Milan sięgnął wówczas po Scudetto. Czy Prandelli zdecyduje się zaufać np. El Shaarawiemu? Do pełni formy fizycznej wracają też Giuseppe Rossi i Antonio Cassano, któremu opiekun La Nazionale zostawił uchyloną furtkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz