"Napoli da sogno" brzmi dzisiejszy tytuł turyńskiego Tuttosport. Faktycznie, w środę obejrzeliśmy "Napoli jak z marzeń", które dobrze zaczęło rywalizację w trudnej grupie, odnosząc domowe zwycięstwo nad Borussią Dortmund - ubiegłorocznym finalistą rozgrywek Champions League. Azzurri potwierdzili, że w tych elitarnych rozgrywkach nie przegrywają na San Paolo oraz, że potrafią grać z najlepszymi. Drużyna Rafè (jak w dialekcie neapolitańskim nazywają go kibice) Beniteza zaprezentowała się jako świetnie działający mechanizm.
Pierwszą rzeczą, którą zrobił Benitez w Neapolu była zmiana systemu gry. Przestawił Azzurrich z gry trójką w obronie na granie kwartetem. 3-4-1-2 Mazzarriego zastąpiło 4-2-3-1. W środowy wieczór na murawę wyszła następująca "11": Reina; Maggio, Albiol, Britos, Zuniga; Inler, Behrami; Callejón, Hamsik, Insigne; Higuain. Początkowo mówiło się raczej o występie Gorana Pandeva w miejsce Lorenzo Insigne. Im bliżej jednak było rozpoczęcie meczu, tym bardziej w górę szły akcje młodego Włocha.
Napoli bardzo mądrze rozegrało mecz z Dortmundem. Nie rzuciło się szaleńczo na rywala, zaczęło spokojnie. Dążyło do dominacji w środku pola, która z każdą minutą meczu coraz wyraźniej stawała się faktem. Naprawdę ogromne brawa należą się tandemowi Gokhan Inler - Valon Behrami, który zagrał fantastyczne zawody, kompletnie neutralizując BVB. Bez ciężkiej pracy tej dwójki nie byłoby zwycięstwa. Nie byłoby dominacji w środku pola. Byłem po meczu ciekaw statystyk jakie miał Behrami. Absolutny kosmos. Cztery odbiory (z czego trzy już na połowie gości), cztery przechwyty piłki, cztery wygrane pojedynki powietrzne (tylko jeden przegrany), dwa wybicia piłki przy groźnej sytuacji. Behrami w roli zadaniowca spisał się, jak widać, bardzo dobrze. Był niesamowicie efektywny w destrukcji, a przy tym grał bardzo czysto - zaledwie raz faulował. Ogromne wrażenie wywarł na mnie również drugi ze Szwajcarów - Inler. Dużo się przed sezonem mówiło, że Napoli potrzebuje jeszcze kogoś, kto pełniłby rolę registy. Kogoś, kto umiałby wziąć piłkę od obrońców i ją rozegrać. Kogoś, kto regulowałby tempo akcji, wskazywał jej kierunek. Takiego gracza, jakim w Liverpoolu za czasów Beniteza był Xabi Alonso. Ba, długo nawet spekulowano, że De Laurentiis z Bigonem (kolejno: prezes i dyrektor sportowy Napoli - przyp. TK) negocjują transfer Maxime'a Gonalonsa z Lyonu oraz Evera Banegi z Valencii. Ostatecznie nikt do Neapolu nie trafił, a Rafè postawił na Inlera, który bywał krytykowany w poprzednim sezonie. W czasach, gdy występował jednak w Udinese był to czołowy regista Serie A i zdaje się przypominać malkontentom, że wcale nie zapomniał, jak się prowadzi grę. Ubezpieczany przez Behramiego, miał w meczu z Dortmundem więcej swobody. Był najcelniej podającym graczem tego spotkania - 78 z 84 jego podań trafiło do adresata, co daje nam wynik procentowy w postaci niemalże 93% celności.
Obok duetu środkowych pomocników, na wyróżnienie z pewnością zasługuje kolejny z bohaterów środowej konfrontacji - Gonzalo Higuaín. Argentyńczyk sprawia, że nikt już nie tęskni za Cavanim. Gdy pewne trudności w dostosowaniu się do stylu gry Fiorentiny ma Gómez, Pipita w tryby machiny Beniteza wszedł z marszu. Groźny w polu karnym, lecz też poza nim. Ruchliwy, szybki, szuka wolnych przestrzeni i wymusza swoim ruchem granie prostopadłych piłek. Neapol to dla niego idealne miejsce. Tu jest pierwszą strzelbą, niekwestionowanym numerem jeden w ataku swojego zespołu. Widać po nim, że czuje zaufanie trenera i odpłaca się najlepszym, co ma. Środowy mecz Higuaín skończył nie tylko z golem na koncie. To po jego ataku z boiska wyleciał Weidenfeller, który musiał interweniować poza polem karnym i zagrywał ręką.
Nie sposób nie wyróżnić także zawodników, grających w bocznych sektorach boiska. Napoli atakowało głównie lewą flanką, co oddaje zresztą statystyka podań. Oto najczęstsze wybory Azzurrich: Zúñiga do Insigne (19 podań), Inler do Insigne (16), Britos do Zúñigi (15), Inler do Zúñigi (14), Insigne do Zúñigi (13). A lewą stronę Napoli ma wyjątkowo mocną. Występują tam dwaj znakomici dryblerzy: Juan Zúñiga i Lorenzo Insigne. Kolumbijczyk ma jednak nieraz problemy z grą w defensywie. Czasem nie nadąży wrócić na swoją pozycję po akcji ofensywnej. Widać to było szczególnie po wejściu Pierre'a-Emericka Aubameyanga. Zúñiga mecz zakończył z asystą przy pierwszym golu Pipity oraz... trafieniem samobójczym, które dawało jeszcze Dortmundowi cień nadziei na remis. Insigne popisał się fantastycznym strzałem na 2-0 z rzutu wolnego.
Poniżej swoich możliwości zagrał, przynajmniej moim zdaniem, Marek Hamsik. Od gracza tego kalibru spodziewam się więcej. Słowak większość piłek grał do tyłu i swoim partnerom stworzył zaledwie jedną sytuację. Gdy spojrzałem w statystyki, zobaczyłem że kapitan Napoli zagrał zaledwie osiem piłek do przodu, z czego połowa była niecelna. Reszta podań albo do tyłu, albo do boku.
Napoli stać na wyjście z trudnej grupy, w której grają również OM i Arsenal. Wydaje się, że Benitez - co do którego wielu miało wątpliwości - w końcu znalazł swoje miejsce na piłkarskiej mapie Europy. Napoli będzie groźne dla każdego, prezentując się znakomicie nie tylko na papierze, lecz również na boisku. Obserwatorzy Serie A (przyznaję, również ja) byli dość sceptycznie nastawieni w szczególności do nowych nabytków. Tymczasem okazuje się, że każdy z nowych piłkarzy jest wzmocnieniem dla zespołu. Pepe Reina nie popełnia błędów. Raúl Albiol w Madrycie był skończony. Fani Realu otwierali szampany, gdy się okazało, że odchodzi. Ba, że zapłacono za niego 12 milionów euro. W Neapolu Albiol jest liderem formacji defensywnej i środkowym obrońcą numer jeden. Nawet José Callejón prezentuje się znakomicie, imponując na początku sezonu formą strzelecką. Rafè Benitez dostał Napoli w spadku po Mazzarrim, jako zespół z solidnymi podstawami. Dostał również zaufanie prezesa i fundusze na wzmocnienia oraz czas na przebudowę potrzebną, by wykonać krok do przodu. Tego zabrakło mu w Interze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz