Spodziewałem się po tym meczu więcej, dużo więcej. Liczyłem na to, że dla Genoi wygrane derby będą punktem zwrotnym. Livorno zaś ma przecież kilku weteranów, ciekawy ofensywny tercet Greco-Paulinho-Emeghara uzupełnionych utalentowanymi wychowankami Interu. Zawiodłem się i to srogo. Obiektywnie jednak patrząc - jakich cudów można się było spodziewać po zespołach, które wymieniły do tej pory najmniej podań i oddały najmniej strzałów w lidze?
Fabio Liverani tydzień temu przestawił swój zespół na grę 3-5-2 i to dało mu wymierny efekt w postaci pokonania Sampdorii 3-0. W piłkę wówczas Genoa grała słabo, ale wprowadzeni do składu Luca Antonini oraz Emanuele Calaiò wpisali się na listę strzelców. Opiekun Grifone wyszedł z założenia, że zwycięskiego składu się nie zmienia i postawił na tych samych piłkarzy, którzy tryumfowali tydzień wcześniej: Perin; Gamberini, Portanova, Manfredini; Vrsaljko, Biondini, Lodi, Matuzalem, Antonini; Calaiò, Gilardino.
Davide Nicola postawił na praktycznie tych samych ludzi, którzy w poprzedniej kolejce przyczynili się do zwycięstwa 2-0 nad Catanią. Jedyną różnicą była obecność na środku obrony Rinaudo w miejsce kontuzjowanego Emersona. Pełne zestawienie prezentowało się zatem następująco: Bardi; Ceccherini, Rinaudo, Coda; Schiattarella, Luci, Biagianti, Mbaye; Greco; Paulinho, Emeghara.
Od początku spotkania żaden z zespołów nie potrafił uporządkować gry w środku pola. Na boisku nie działo się zbyt wiele, sytuacji do zdobycia gola było mało a gra była szarpana. Wyraźnie brakowało ludzi, którzy potrafiliby utrzymać piłkę w grze na połowie rywala. W Genoi kimś takim miał być Francesco Lodi, ten jednak - przynajmniej na dziś - nie ma takiego wpływu na grę swojego zespołu, jak oczekiwano. Obrazu nie może zaciemnić fantastyczny gol byłego rozgrywającego Catanii przeciwko Sampdorii, którym ustalił wynik na 3-0. Mam wrażenie, że gra zbyt asekuracyjnie, zbyt głęboko. Szczególnie, że Genoa cierpi na brak łącznika między atakiem a pomocą. Dotychczas problem rozwiązywała dobra postawa skrzydłowych. Czy to Luki Antonellego (z lewej) czy Mario Sampirisiego lub Sime Vrsaljko z prawej, którzy dośrodkowywali piłki napastnikom. Jeśli Liverani liczy tylko i wyłącznie na postawę swoich wahadłowych, może się przeliczyć, co dość boleśnie obnażył beniaminek z Toskanii. Grający z prawej strony Vrsaljko został całkowicie wyłączony z gry przez Ibrahima Mbaye, którego prezes Aldo Spinelli ogłosił "nowym Chiellinim". Do klasy defensora Juve jeszcze sporo brakuje, nie sposób jednak zaprzeczyć oczywistym faktom - wychowanek Interu rozegrał bardzo dobre zawody na Marassi. Jeśli Państwo nie wierzą mi na słowo, podeprę się statystykami. Senegalczyk zanotował aż siedem odbiorów, jeden przechwyt i jedno wybicie, nie faulując ani razu.
Jeśli chodzi o zespół Livorno - z pewnością rozczarował Leandro Greco, który miał dostarczać piłki do tego ciekawego duetu Paulinho-Emeghara. Wychowanek Romy kompletnie się z tej roli nie wywiązał i najciekawsze próby dogrania piłki do Brazylijczyka podejmował Schiattarella. Słaby mecz zagrał też drugi z napastników, Innocent Emeghara, po którym spodziewałem się, że będzie robił dużo wiatru, rozbijał obronę Genoi i szarpał. Szwajcar tymczasem spaprał jedną stuprocentową sytuację, raz uderzył z dystansu i tyle go było widać. Davide Nicola zdjął go zresztą, reagując skądinąd dość rozsądnie, zastępując - operującym za napastnikiem - Siligardim.
Genoa mogła to spotkanie jednak wygrać, lecz a to w poprzeczkę uderzył Manfredini, a to znowu w ostatnich już minutach gry kapitalną interwencją na linii popisał się Francesco Bardi, notabene kolejny z wychowanków Interu w zespole Livorno. Gospodarze nie dawali mu przez cały mecz zbyt wielu szans do popisu, gdy jednak przyszło co do czego, młody golkiper okazał się decydujący. Naprawdę polecam Państwu obserwować tego bramkarza, bo to talent dużego kalibru.
Jeśli chodzi o zespół Livorno - z pewnością rozczarował Leandro Greco, który miał dostarczać piłki do tego ciekawego duetu Paulinho-Emeghara. Wychowanek Romy kompletnie się z tej roli nie wywiązał i najciekawsze próby dogrania piłki do Brazylijczyka podejmował Schiattarella. Słaby mecz zagrał też drugi z napastników, Innocent Emeghara, po którym spodziewałem się, że będzie robił dużo wiatru, rozbijał obronę Genoi i szarpał. Szwajcar tymczasem spaprał jedną stuprocentową sytuację, raz uderzył z dystansu i tyle go było widać. Davide Nicola zdjął go zresztą, reagując skądinąd dość rozsądnie, zastępując - operującym za napastnikiem - Siligardim.
Genoa mogła to spotkanie jednak wygrać, lecz a to w poprzeczkę uderzył Manfredini, a to znowu w ostatnich już minutach gry kapitalną interwencją na linii popisał się Francesco Bardi, notabene kolejny z wychowanków Interu w zespole Livorno. Gospodarze nie dawali mu przez cały mecz zbyt wielu szans do popisu, gdy jednak przyszło co do czego, młody golkiper okazał się decydujący. Naprawdę polecam Państwu obserwować tego bramkarza, bo to talent dużego kalibru.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz